07 stycznia 2007

Lectio (2)

Szczególną formą lectio jest duchowe czytanie Pisma Świętego. Wszak mamy wtedy do czynienia ze słowem Boskim, nie - ludzkim. Słowo przemawia do człowieka, pociesza go. Daje mu rady, przestrogi, wskazówki. Jednak, by w pełni skorzystać z tej Boskiej pomocy, nie wystarczy Słowo czytać. Potrzebny jest głębszy proces, zwany czasem jego "przemadlaniem".
Do lectio divina (czyli: boskiego czytania) należy się starannie przygotować. Można oczywiście usiąść i zacząć czytać. Jeżeli jednak chcemy zmaksymalizować nasze duchowe korzyści, trzeba czegoś więcej. Dobrze jest zacząć od wyciszenia. Może ono polegać na krótkim oczyszczeniu umysłu z niepotrzebnych myśli, trochę przypominającym medytację dalekowschodnią. Może też - na niezbyt długiej i spokojnej modlitwie wewnętrznej. Potem zawsze warto spróbować postawić się w obecności Bożej. Powinniśmy wciąż mieć na uwadze, czyje Słowo czytamy. To pomoże także uniknąć rozproszenia myśli. Fazę przygotowawczą warto zakończyć modlitwą do Ducha Świętego.
Zaczynamy czytać. Fragment nie powinien być zbyt długi - kilka wersetów. Można tu wykorzystać różne plany czytania Biblii, jakich mnóstwo jest w sieci. Odradzam jednak takie rozwiązanie - łatwo utknąć na prawniczych rozdziałach Pięcioksięgu, czy genealogicznych - 1 Księgi Kronik. Lepiej skupić się na Nowym Testamencie i, ewentualnie, fragmentach Starego. Dobrym rozwiązaniem jest posłużenie się bieżącymi tekstami liturgicznymi. Są skupione wokół Ewangelii, często dobrze pasują do siebie, w przypadku Starego Testamentu są nieźle wyselekcjonowane i zgodne z kalendarzem liturgicznym.
Na czytanie nie ma recepty - każdy musi znaleźć najbardziej odpowiadający mu sposób. Można jednak udzielić kilku generalnych porad. Po pierwsze, dobrze jest zacząć od wstępnego, pobieżnego przeczytania tekstu. Da to ogólny obraz treści. Po drugie, w przeczytanym tekście próbujmy odnaleźć to, co Bóg mówi do nas - odpowiedzi na swoje problemy, swoje pytania. Skupmy się na tym, co zwróci naszą szczególną uwagę. Po trzecie, lectio divina nie służy do wywodów teologicznych. W jego trakcie szukajmy praktycznych wskazówek. Dlatego też nie warto w tym momencie pomagać sobie gotowymi komentarzami. Oczywiście, zawsze dobrze jest czytać Pismo i komentarze do niego, by w ten sposób pogłębić naszą znajomość wiary, ale akurat lectio divina nie jest ku temu najlepszym momentem.
Warto w końcu stosować się do starej monastycznej (a może jeszcze eremickiej) zasady, by Słowo Boże czytać klęcząc (lub choćby stojąc). To bardzo pomaga zachować odpowiednią postawę umysłu. Można wreszcie - przykładem ojców monastycyzmu - czynić fizyczne oznaki czci w stosunku do Pisma Świętego, na przykład ukłony. Jednak raczej tylko jako odruch serca - w przeciwnym razie szybko zmieni się to w pustą konwencję.